Granie na instrumentach muzycznych Granie na instrumentach muzycznych jest umiejętnością, której się trzeba nauczyć. W tym celu uczęszcza się do szkół muzycznych, gdzie pod okiem specjalistów nabywa się takich właśnie umiejętności. Niestety, nie każdy jednak ma do nich predyspozycje. Podstawowym i absolutnie niezbędnym warunkiem jest tutaj dobry słuch. Są ludzie, którzy tego słuchu nie mają – mówimy o nich, że słoń im na ucho nadepnął. Mieć słuch to mieć wyczucie rytmu i melodii, to umieć tę melodię po prostu odtworzyć, nie ma mowy o żadnym fałszowaniu. Ktoś, kto fałszuje, nigdy nie opanuje sztuki grania na instrumentach. W szkołach muzycznych można nauczyć się grać na każdym jednym instrumencie, ale chyba najpopularniejszymi są pianino, skrzypce, akordeon i gitara. Dobry słuch to oczywiście podstawa, ale to nie wystarcza. Trzeba w to włożyć naprawdę dużo ciężkiej pracy, poświęcić mnóstwo czasu na żmudne ćwiczenia oraz wykazać się konkretną dozą cierpliwości i wytrwałości. To praca również, a może przede wszystkim, nad sobą.

Świeca japońska Być może nie wszyscy o tym słyszeli, ale istnieje coś takiego jak świece japońskie. Nie należy tak strasznie sugerować się w tym przypadku nazwą, albowiem świece japońskie nie są żadną specjalną odmianą świec. Pod pojęciem japońskiej świecy należy rozumieć pewne metody analizy, a także konstruowania wykresów. Metody te należą do jednych z najstarszych takiego rodzaju metod na całym świecie, a ich korzenie były oczywiście japońskie. Podobno wynalazł je legendarny kupiec japoński i miało to miejsce w osiemnastym stuleciu. Jako ciekawostkę można w tym miejscu podać informację, iż metoda japońskiej świecy na starym kontynencie, a także w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej zagościła niedawno, bo dopiero w dziewięćdziesiątych latach ubiegłego stulecia. System ten zadomowił się na dobre również i w naszym kraju. Stosowany jest przez inwestorów, do których zadań należy między innymi analizowanie rynku. Analiza taka jest bardzo ważna i nieodzowna wręcz przed dokonaniem jakiejkolwiek inwestycji.

Grać na nerwach Grać można na trąbce, fujarce czy gitarze, ale równie dobrze można grać komuś na nerwach. Grający nam na nerwach ludzie to takie osoby, których samo pojawienie się w naszym otoczeniu powoduje u nas zgrzytanie zębów i automatyczny zacisk pięści w kieszeni. Na nerwach Graja nam ludzie przemądrzali, którzy wychodzą z założenia, że pożarli wszystkie rozumy świata i teraz są alfami i omegami, na wszystkim znają się najlepiej i wszystko najlepiej potrafią zrobić. Na domiar złego uwielbiają się przechwalać, a nikt nam nie gra na nerwach tak, jak mądralińscy. Na nerwach grają nam również osoby, które same z siebie są po prostu niesympatyczne, traktują wszystkich z chłodną rezerwą, a tym, czego nade wszystko im brakuje, jest poczucie humoru. Na nerwach grają nam też ci, z którymi mamy jakieś porachunki albo mieliśmy z nimi do czynienia i nie przypadli nam do gustu. A czasem nie lubimy kogoś na zasadzie „nie, bo nie” i koniec dyskusji. Staramy się unikać osób wywołujących u nas takie niemiłe reakcje.

Ośrodki kuratorskie Przy sądach działają często tak zwane ośrodki kuratorskie i – jak sama ich nazwa na to wskazuje – pracują tam kuratorzy. Ośrodki kuratorskie zostały utworzone z myślą o młodych, niepełnoletnich ludziach, którzy – pomimo swego młodego wieku – już popadli w konflikt z prawem. Wyrokiem sądu zostali skierowani właśnie do takiego ośrodka i mają obowiązek uczestniczyć w zajęciach tam organizowanych. Bardzo często są to ludzie, którzy mają trudne charaktery i ciężko przystosowują się do życia w społeczeństwie. Taka postawa wynika zazwyczaj z sytuacji w ich rodzinnych domach, bardzo często są to niestety rodziny skażone patologią, ale zdarzają się też i przypadki, że młodzież pochodzi z domów uchodzących w opinii społecznej za dobre. Wszędzie mianownik jest jednak ten sam – dziecko cierpi z powodu braku miłości i zainteresowania rodziców jego życiem, jego sprawami. Często są to dzieci zdane na siebie. W ich uspołecznieniu i prostowaniu życiowych ścieżek pomagają właśnie ośrodki kuratorskie i kuratorzy.

Ograć kogoś Ograć kogoś możemy na wiele różnych sposobów. Zwykle powiedzenie te kojarzymy z grami karcianymi – ogrywamy kogoś w karty, czyli z nim wygrywamy, jesteśmy lepsi od niego i to nam szczęście raczyło dopisać. Czasem gra się w karty na pieniądze, w pokera dla przykładu, i jeśli ogramy naszych przeciwników, wygramy pieniądze. Ograć kogoś to go wykiwać w jakiś sposób, okazać się dużo sprytniejszym niż on. Odnosi się to również do wielu sytuacji życiowych – kiedy mówimy, że kogoś ograliśmy, to znaczy, że postawiliśmy na swoim. Wyszło tak, jak my chcieliśmy i nie daliśmy się wpuścić w maliny. Sposoby takich gier bywają różne – czasami gramy z kimś uczciwie, a czasem nie. Tak, jak przy karcianym stole, tak i w życiu często blefujemy, aby ograć resztę i dopiąć swego za wszelką cenę, nawet za cenę kłamstwa i oszukiwania, co nie zawsze pozytywnie wpływa na nasze dobre mniemanie o sobie. Ogrywanie innych sprawia nam jednak przyjemność, ponieważ zwykle wiąże się to z osiągnięciem konkretnych korzyści.

Pogodowe preferencje Każdy z nas ma jakieś swoje pogodowe preferencje. Jedni znakomicie czują się podczas dajmy na to upałów, inni z kolei nie znoszą, gdy jest gorąco, a temperatury nadmiernie wysokie. Dla jeszcze innych najfajniej jest wtedy, kiedy na dworze panuje mróz. Jeśli chodzi o mnie, to osobiście nie znoszę ani upałów, ani tez niskich temperatur. Najbardziej odpowiada mi taka pogoda, kiedy mogę chodzić sobie w jakiejś leciutkiej kurteczce – dlatego chyba tak bardzo lubię wczesną jesień, najlepiej w tej złotej, polskiej wersji. Lubię również aurę majową – byle by tylko termometry nie pokazywały trzydziestu stopni Celsjusza. Za najlepszą dla siebie temperaturę i taka najbardziej „do życia” uważam jakieś dwadzieścia cztery stopnie, wtedy jest w sam raz. Nie oznacza to, że tylko i wyłącznie takie warunki atmosferyczne lubię, chociaż te najbardziej. Fajnie jest też zimą, gdy świeci słońce, trzyma mróz, śnieg jest błyszczący, ładnie ubity i fajnie chrupie pod butami, zaś z nieba nic więcej już nie pada.

Świeczki na torcie W nie tylko naszą tradycję wpisane jest pieczenie tortów na różne okazje. Okolicznością, przy której najczęściej degustujemy torty są oczywiście urodziny. Żaden tort urodzinowy nie będzie porządnym tortem urodzinowym z prawdziwego zdarzenia, jeżeli nie pojawia się na nim świeczki. Tortowe świeczki są nieduże i cieniutkie, wkłada się je w specjalne plastikowe koszyczki o kształcie kwiatków na przykład, a potem wtyka się je w tort. Dzięki temu świeczki nie poprzewracają się, a wosk nie utkwi w cieście. Świeczki na torcie oczywiście się zapala, a ich zdmuchiwanie przez jubilata jest naturalnie najważniejszym momentem przy okazji świętowania urodzin. Ilość świeczek na torcie zależy od tego, ile kto lat danego dnia kończy, jeśli jest to lat dziesięć, to i świeczek jest dziesięć. Dorośli może nieszczególnie lubią zdmuchiwać świeczki na torcie, zresztą, im są starsi, tym rzadziej świętują urodziny. Jednakże dla dzieciaków jest to prawdziwa i bardzo dobra zabawa, dlatego lubią obchodzić urodziny.